Książka „Odżywianie Światłem” jest pod wieloma względami wyjątkowa. Należy do kategorii tych o duchowości i jest zdecydowanie dla zaawansowanych w otwartości umysłu, choć sama treść jest bardzo łatwa i przystępna. Książka ma formę opowieści, relacji z fragmentu życia nietypowej uduchowionej rodzinki we współczesnym materialistycznym świecie XXI wieku.
Podtytuł mówi wiele „Moja przygoda z Jedzeniem Inaczej. Dieta Praniczna.” – treść książki nakierowana jest na odżywianie się światłem (energią kosmiczną tzw. praną, a nie konkretnie promieniami Słońca, jak by się mogło niektórym wydawać). Możliwość odżywiania się w ten sposób jest niebywale kontrowersyjna, lecz sama autorka i jej rodzina są najlepszymi przykładami, że można obywać się bez tradycyjnych posiłków (wodę i inne napoje jednak piją). Z tego, co mi wiadomo, przeprowadzano już takie eksperymenty wykluczające podjadanie po kryjomu, kiedy to zamykano osobę niejedzącą w izolacji, badając przy tym stan zdrowia. Jeden z eksperymentów trwał ponad 400 dni i przerwano go, bo badaczom się po prostu znudziło dalej go ciągnąć, skoro osoba nie jadła przez ten okres i świetnie się z tym czuła.
Zanim jednak ktoś wyrzuci całą zawartość lodówki i przerobi kuchnię na składzik staroci, warto wiedzieć więcej o tym odżywianiu. Nie jest ono tożsame z głodówką, bo to dwie różne rzeczy i bez właściwego przygotowania (w tym przejścia Procesu Inicjacji) można sobie tylko zaszkodzić. Proces taki można przejść między innymi pod kontrolą autorki książki (lub osób z nią współpracujących). Sama autorka jest Polką, co dodatkowo może zwiększać zainteresowanie tym zagadnieniem. Książkę napisała pod pseudonimem Veni Loveandlight (jego geneza przedstawiona została na początku książki).
Krótkie uzasadnienie życia na pranie: współczesny świat w tak znaczącym stopniu zdegradował środowisko naturalne i jednocześnie wypaczył istotę produkcji żywności, że trudno znaleźć dobrą zdrową żywność, która nam nie zaszkodzi przy dłuższym spożywaniu. Przejście na dietę praniczną pozwala uniknąć zatoksycznienia organizmu. Pozostaje co prawda zatrute powietrze i woda, ale z tym energia kosmiczna potrafi się ponoć rozprawić. Człowiek niejedzący w tradycyjny sposób ma więcej energii (nie jest zamulony), więc lepiej mu się myśli, nie musi tyle spać, aby regenerować organizm. Oczywiście w dowolnej chwili można spożyć coś materialnego i nie czeka takiego kogoś skręt kiszek (nie potrzeba wstępnego procesu przywracania układu pokarmowego jakimś kleikiem do pełnego funkcjonowania).
Wszystko to brzmi niewiarygodnie, ale jeszcze większa dawka trudnych do zaakceptowania treści na temat duchowości znajduje się w książce. Dlatego polecam ją głównie tym o otwartych umysłach, bo to nie tylko treść dotycząca rezygnacji z jedzenia. A wcześniej zalecam lekturę takich pozycji jak „Zero ograniczeń”, „Rozmowy z Bogiem” (przynajmniej tom III), „Jesteśmy dziećmi gwiazd” oraz „Zdrowie na własne życzenie” (przynajmniej pierwsze 2 tomy).