Książkę „My, czyli jak być razem” Tadeusza Niwińskiego czytałem bardzo długo i po kawałku. Nie tylko z powodu tego, że jest stosunkowo długa, bo przy 311 stronach zapisanych drobnym drukiem – to zwykle dwa razy więcej, niż przeciętne lżejsze książki motywacyjne, ale także dlatego, że momentami książka ta jest nudna, a do tego zawiera sporo nieaktualnego materiału. Tekst pochodzi bowiem z 2002 roku i zachwalanie w niej ówczesnego internetu słabo się ma do dzisiejszego sposobu korzystania z niego, dlatego kilka kartek czasem przeskakiwałem. Na całe szczęście ową nudę przysłaniają dodane do treści wesołe obrazki, cytaty i żarty w chmurkach, jak choćby taki: „Święty Mikołaj jest dlatego zawsze taki wesoły, że zna adresy wszystkich niegrzecznych dziewczynek w okolicy”.
Ogólnie można powiedzieć, że to fragment większej serii, którą autor zaczął od (moim zdaniem sporo ciekawszej) książki „Ja”. Tytuł sugeruje dość dobrze to, o czym jest książka, o byciu razem i o tym, jak to osiągnąć, aby w związku wszystko grało, jak należy.
Niwiński podkreśla to, o czym pisze znakomita większość twórców literatury motywacyjnej, a mianowicie to, że my sami powinniśmy brać odpowiedzialność za własne życie: „Ja decyduję o jakości swojego związku, ja decyduję o tym, jakiego mam partnera i jak mi się z nim układa. Wszystko w moim związku zależy od mnie!”. Przy czym odpowiedzialność należy rozumieć nie jako branie winy na siebie za wszystkie złe zdarzenia wokół nas, bardziej o to, że sami mamy wpływ na większość rzeczy w teraźniejszości i tego, jak to przełoży się na przyszłość. Nie mamy jednak wpływu na przeszłość i warto o tym pamiętać, żeby nie żyć wyłącznie traumatycznymi przeżyciami, które już dawno miały miejsce. Przy okazji warto tu doprecyzować, czym jest pojęcie akceptacji, która jest „pogodzeniem się z rzeczywistością, którą sobie uświadamiamy, ale nie jest przyzwoleniem ani pochwalaniem tej rzeczywistości” w sytuacjach dla nas trudnych.
Według autora w związku (choć można rzec ogólnie w życiu) ważna jest asertywność, czyli „umiejętność przekazania swoich myśli w odpowiedni sposób: nie agresywnie, nie atakiem, ale i bez biernego tłamszenia w sobie tego, co mnie gryzie. Asertywność w związku to przekazywanie partnerowi tego, co jest dla mnie ważne”.
Ludzie są różni, od dziecka różnie programowani przez rodzinę, szkołę, otoczenie. Wśród naszych znajomych trafiamy na takich, na których wzorować się nie powinniśmy. Autor książki stwierdza: „ostrożnie z ludźmi, którzy twierdzą, że trzeba się poświęcać i że w życiu nigdy nic nie wiadomo…” – to grono ludzi biernych, bezradnych wobec losu, który zwykle w ich przekonaniu jest okrutny… Zgadzam się z autorem, aby do takich ludzi zachowywać odpowiedni dystans.
Warto jednak do końca przeczytać książkę, bo końcowe strony przynoszą sporo motywujących tekstów, jak choćby ten dla ludzi znajdujących się w dołku „Jeśli czujesz, że cierpisz i nic Cię nie bawi, weź się do roboty, a nie zawracaj głowy, że cierpisz!”.
Kolejny wartościowy akapit znalazł się na końcu trzeciej części: „Tylko Ty możesz zadecydować, dla jakich spraw warto żyć. Nie trać życia na zastanawianie się, co by tu robić, i nie poddawaj się marazmowi. Jeśli jesteś zmęczony – odpocznij, spraw sobie jakąś przyjemność, ale nie daj się zepchnąć ze swojej drogi samorealizacji”. Czwarta i ostatnia część napisana przez Niwińskiego zawiera sporo porad praktycznych niejako podsumowujących i ją oceniam jako najbardziej treściwą – i może choćby z tego powodu wbrew moim krytycznym ocenom warto ją jupić. Jest dostępna zarówno w wersji elektronicznej, jak i w wersji papierowej (gdzie e-booka dodadzą nam gratis).