Czasem zdarza się, że książkę dostaję w prezencie, a nie wybieram świadomie z decyzją o zakupie. Tym razem właśnie tak było, trafiła mi się książka „Energia pieniędzy”, która posiada podtytuł „Jeśli chcesz mieć pieniądze, zmień swą świadomość”. Oba tytułowe zdania nie w pełni odnoszą się do pierwotnego angielskiego tytułu książki „The Trick to Money is Having Some!” z 1989 roku (wydanie polskie z 2005 roku), której autorem jest Stuart Wilde.
Już na pierwszej stronie pada niezwykle ważne stwierdzenie odnoszące się do współczesnego świata: „bez pieniędzy człowiek nie może być wolny”. Nie chodzi więc w zdobywaniu pieniędzy, by być wyjątkowo bogatym dla samego szczycenia się bogactwem, a o to, by uzyskać wolność finansową, być niezależnym od innych (których jest wielu i którzy za wszelką cenę starają się przeciętnych ludzi od siebie uzależnić).
W pierwszym rozdziale autor stwierdza, że na pieniądze, podobnie jak na inne aspekty życia, trzeba patrzeć jak na formę energii, nie należy do finansów podchodzić zbyt emocjonalnie, jakby zależało od nich życie, gdyż „emocje, jakie przeżywamy w związku z pieniędzmi, odcinają nas od możliwości łatwego zdobycia wszystkiego, czego tylko byśmy zapragnęli”. Mowa tu głównie o biednych, którzy ze swoją rozbrajającą bezradnością szukają usprawiedliwień na zewnątrz: „Winą zawsze obarcza się jakąś siłę zewnętrzną, będącą przyczyną niedostatku”. To jednak nie jest właściwe postępowanie. Zamiast narzekać, lepiej przemyśleć sprawy i wziąć się za to, co może poprawić nasz los – zacząć działać.
Spodobał mi się tytuł jednego z rozdziałów „Zarabianie pieniędzy jest jak zjedzenie ciasta czekoladowego” – no właśnie, zjedzenie takiego ciasta powoduje przypływ endorfin nazywanych hormonem szczęścia, powinniśmy się podobnie czuć, zarabiając pieniądze – a dzieje się tak, gdy lubimy swoją pracę. Jeszcze precyzyjniej Stuart Wilde wyraża się o zarabianiu, odnosząc się do kierowania się w stronę niezależności: „Zdobywanie pieniędzy dla samej sztuki ich zdobywania może stać się jałowe i nudne, lecz gdy finansowy sukces łączysz z duchowym pragnieniem niezależności, Twój wysiłek w ich gromadzeniu zostaje uświęcony” – duchowość pojawia się w tym stwierdzeniu nieprzypadkowo, autor podkreśla, że dawne założenia wielu religii (ułatwiające sterowanie biednym ludem), iż bieda jest szlachetna i zbożna, są fałszywe. Wystarczy zadać sobie pytanie: co dla rozumnego i uczciwego człowieka jest dobrego w biedzie, niedostatku?
W książce pojawia się też zagadnienie wykształcenia i nie chodzi tu o tzw. wiedzę ogólną, którą wtłaczają nam w szkołach, przez co nie jesteśmy przystosowani do dalszego życia, jako że sama szkoła nie przystaje do rzeczywistości, w której żyjemy. Chcąc coś osiągnąć, należy posiąść wiedzę specjalistyczną, przydatną w danym zagadnieniu, dzięki któremu chcemy np. rozwijać nasz własny biznes (lub zostać wysoko opłacanym ekspertem w czyjejś firmie). Potwierdzają to fakty dotyczące tego, że „wielu milionerów nie ma wspaniałych dyplomów”. Specjalizacja i wiedza pozwalające się wyróżnić w tłumie przeciętnych ludzi są kluczem do sukcesu. Jednak we współczesnym świecie może i to nie wystarczyć, bo dostęp do zasobów wiedzy staje się coraz prostszy i znajdzie sporo osób chcących być dla nas konkurencją. Mając świetny produkt lub usługę, potrzebujemy przede wszystkim klientów, najlepiej takich, którzy są w stanie wydać więcej pieniędzy, patrząc na jakość tego, co otrzymują w zamian. Ważne jest zatem to, kogo znasz, kto może zostać Twoim potencjalnym klientem (świetnie sprawdzają się tu media społecznościowe, z grona swoich znajomych, możesz też wyłuskiwać ich znajomych), dopiero potem, gdy wypracujesz swoją własną markę (renomę), będziesz mógł odcinać kupony popularności, bo ludzie sami będą polecać innym to, co oferujesz i to wcale nie musi wynikać z tego, że produkt lub usługę oferujesz najtaniej.
To tylko kilka wybranych zagadnień z całej książki napisanej w pierwszej wersji ponad ćwierć wieku temu, kiedy to niektóre aspekty były nam w Polsce całkowicie obce aż do niedawna, jak choćby omawiana w książce deflacja (ujemna inflacja, czyli okres zmniejszających się przeciętnych cen), którą pierwszy raz odczuliśmy w 2014 roku.