Sekrety Sukcesu

Droga do zdrowia – część 3: Przygoda z bioreznonansem Bicom

bioreznonans BicomW poprzednim wpisie podając kilka informacji o szkodliwości cukru, mleka i mąki, wspomniałem o wielu zmianach, jakie zaszły w moim odbiorze smaku żywności. Jednak zanim te wszystkie przemiany u mnie nastąpiły, to gdy dobiłem do trzydziestki, organizm jakoś zaczął szwankować. Niektórzy nie widzą w tym nic nadzwyczajnego i powtarzają te swoje głupie mądrości, że to już ten wiek, w którym ma prawo coś się zacząć sypać. Ludzie, obudźcie się! To bzdura, o ile tylko ktoś dba o siebie (choć nie jest to łatwe w świecie pełnym hormonów, antybiotyków, konserwantów w żywności i wodzie). Coraz częściej pojawiały się u mnie stany zapalne gardła, lekarze początkowo bez zastanowienia karmili mnie antybiotykami (co za absurd, myślę tak dziś z perspektywy czasu, kiedy to już ponad 8 lat żadnego antybiotyku nie miałem potrzeby łykać!). Po pewnym czasie jednak trafiłem do pani laryngolog starej daty (choć z nowoczesnymi lekami była na czasie) – ani razu nie przepisała mi antybiotyku. W zamian zaproponowała pędzlowanie, a do tego preparat aloesowy w zastrzykach sprzedawany na receptę (ale miałem go wypijać, więc bez kłucia się igłami), do tego jakaś szczepionka do nosa w spray’u. No niby to dawało jakiś efekt, ale po pewnym czasie problem powracał, aż pewnego dnia pani się poddała, bowiem nic nie wyszło w wymazie gardła a ja nadal twierdziłem, że mnie ono boli. Zasugerowała, że to mogą być problemy z alergią (inne problemy zdrowotne tu pominę, ale też się nawarstwiały). W tym samym czasie powiedziałem dość! Skoro lekarze traktują to na zasadzie odbijania piłeczki (wtedy zrozumiałem ten schemat) i mam trafić do kolejnego specjalisty – to już trzeba było zacząć myśleć samodzielnie.

Gdy zaczęły się schody – pojawiła się też nowoczesna winda (biorezonans Bicom)

schody - problemy ze zdrowiemNa początku zaczynałem po omacku, nie uśmiechało mi się ciągłe kłucie i kolejki do alergologa (swoją drogą, to dość sadystyczna i wieloletnia u większości pacjentów terapia powolnego uodparniania na dany alergen). W tym momencie przyjaciel podsunął mi pomysł, bo będąc w moim wieku, był już bardziej zaawansowany w swych wszelakich alergiach i w jego przypadku uzyskał dużą poprawę stanu zdrowia (mała dygresja: organizm obciążony wieloma czynnikami alergicznymi może, ale nie musi reagować wprost jakimś swędzeniem czy wysypką – po prostu staje się bardziej podatny na inne objawy chorobowe, wygląda to często jak zwiększona podatność na przeziębienia i różne stany zapalne). Chodziło o nieuznawaną przez klasyczną medycynę, nowoczesną metodę biorezonansu magnetycznego. Wcześniej znałem to z opowieści, nawet mój ojciec z tego korzystał przy okazji pozbywania się nałogu palenia papierosów i miał bardzo pozytywne odczucia co do skuteczności tego zabiegu. Tak, to te same urządzenia, które dzięki odpowiedniemu przeszkoleniu obsługującego pozwalały nie tylko na wspomaganie rzucenia palenia, ale i na bezbolesne przeprowadzenie testów alergicznych jak i równie bezbolesne i stosunkowo szybkie pozbywanie się objawów alergicznych na konkretny alergen, co ciekawe z gwarancją skuteczności!

No cóż, wiele dobrego usłyszałem wówczas o technice biorezonansu z wykorzystaniem urządzenia Bicom (jako inżynier doskonale rozumiem zasadę działania tego urządzenia polegającego na dopasowaniu się do właściwych częstotliwości i wykorzystywaniu sprzężenia zwrotnego z organizmem pacjenta – więc i ta wiedza do mnie przemawiała), dlatego postanowiłem się zapisać na pierwszą wizytę. I co najważniejsze, obsługą zajmował się lekarz! Pani dr laryngolog, całkowita przeciwniczka zbędnych terapii antybiotykowych, lepiej trafić nie mogłem – tak mi się wtedy wydawało. To od niej także dowiedziałem się o tych dwóch szkodliwych dla większości ludzi substancjach, które skrótowo omówiłem powyżej: mleku krowim i cukrze. Pierwsza wizyta do tanich nie należała, bowiem przeprowadzane były testy alergiczne plus jeden zabieg (zaleca się, aby podczas jednej wizyty nie wykonywać więcej, niż jednego zabiegu).

I tu krótki komentarz, klasyczne testy alergiczne to najczęściej testy skórne (zwykle na ledwie kilkanaście najpopularniejszych alergenów) lub badania z krwi. W przypadku metody Bicom jest to test nie dość że bez użycia igieł, to jeszcze testowanych jest dużo więcej alergenów (to zależy od wyposażenia gabinetu w zestawy próbek poszczególnych substancji – zamkniętych w szklanych fiolkach). Może być od 90 do nawet kilkuset różnych alergenów, co jest zupełnie nie do pomyślenia w klasycznych metodach. A mimo to cena tak obszernego testu wyniosła bodajże tylko 180 zł. Jak można się spodziewać, przy tak dużej liczbie potencjalnych zagrożeń, tych wykrytych bywa znacznie więcej, niż w testach klasycznych. U mnie wyszło około 10.

Na czym polega test alergiczny Bicom?

A sam test polega na trzymaniu w jednej dłoni metalowej niedużej elektrody pokrytej warstwą złota (dla dobrego przewodzenia i łatwości czyszczenia) i podłączonej do urządzenia przypominającego duży oscyloskop lub radio (bo też na panelu przednim znajduje się skala częstotliwości), a druga dłoń zamyka obwód bioenergetyczny w taki sposób, że do palca przykładana jest elektroda z urządzenia przypominającego spory długopis. Na trasie obwodu znajduje się też specjalna metalowa płytka, na którą stawiane są koleje próbki alergenów. W trakcie testu jeśli byłem na coś uczulony, aparat zaczynał mocno wyć, tym głośniej, im większy był poziom uczulenia. Co ciekawe, nie były to przypadkowe zachowania losowo działającego urządzenia, bowiem na kolejnych wizytach urządzenie zachowywało się w ten sam sposób (pełna powtarzalność eksperymentu). Przy czym można było przynieść także własne produkty czy to żywnościowe, czy też kosmetyki, aby samodzielnie sprawdzić, czy i któryś z ich składników nam nie szkodzi. Jako że byłem wiele razy w tym gabinecie, niektóre rzeczy sprawdzałem więcej niż raz i też nie przyłapałem urządzenia na zmianie zachowania wobec tej substancji czy produktu. Co ciekawe, kiedyś urządzenie zawyło, gdy przyniosłem pomidora, a w testach wcześniej nie wyszło, abym był na nie uczulony. Lekarka powiedziała: to niemożliwe – i rzeczywiście miała rację, po prostu pomidor był w woreczku foliowym, który zdjęła i powtórzyliśmy eksperyment, nic już nie wyło. Organizm reagował na jakiś związek chemiczny, który wykorzystano do produkcji owych foliowych woreczków.

A po testach zdecydowałem się na rozpoczęcie pełnego odczulania wszystkiego, co wykazał aparat. Było to łącznie kilkanaście wizyt rozłożonych na jakieś 3 miesiące (niektóre szczególnie trudne alergeny, jak np. mleko wymagały 2-3 zabiegów, reszta to pojedyncze zabiegi kosztujące po 70 zł) – razem portfel chudszy o jakieś 1000 zł – dużo? Zależy od punktu widzenia. Pojedynczy zabieg to wizyta trwająca około 15 minut, która polegała wyłącznie na trzymaniu w dłoniach dwóch kulek połączonych przewodami z urządzeniem Bicom (w tym czasie można było sobie podyskutować z panią doktor o zdrowiu, jak o nie dbać, ale nawet o pogodzie, jak już tematy się kończyły). Banalnie proste? Aż trudne do uwierzenia – a może działa tylko efekt placebo? Otóż trudno udowodnić skuteczność działania poprzez efekt samej wiary pacjenta w skuteczność, bowiem większość pacjentów tego gabinetu to dzieci poniżej trzeciego roku życia, a w wielu przypadkach dzieci kilkumiesięczne (wówczas rodzic ubiera rękawiczki i trzyma dziecko w taki sposób, aby dłońmi dotykało mniejszych wersji kulek, niż te przeznaczone dla dorosłych). A trudno posądzać dzieci, które nie potrafią jeszcze mówić ani chodzić o wiarę w cuda.

Bicom – jaka skuteczność i skutki uboczne?

No dobrze, ale jaka była skuteczność w moim przypadku? Niby trudno udowodnić, jeśli tak jak ja, ktoś nie ma totalnych wysypek i swędzenia jak w przypadku tych najmłodszych dzieci, ale i tak dało się określić zauważalny efekt. Od tamtej pory, czyli od 8 lat nie miałem żadnej infekcji gardła, które wcześniej czasem przy sporym bólu pojawiały się co 2-3 miesiące i trwały wiele dni, a i same nie chciały przejść – co jest sytuacją dość dziwną, gdyż zwykłe stany zapalne właściwie odchorowane przechodzą samoistnie (przy prawidłowo funkcjonującym układzie odpornościowym). No ale przy obciążeniu alergicznym taki stan potrafił trwać u mnie dużo dłużej i dopiero interwencja lekarzy (i ich leków) pomagała na jakiś czas. Tak samo bezpowrotnie znikły nawracające infekcje w postaci jęczmienia na powiekach oczu, które musiałem likwidować (a jakże) antybiotykiem w maści i kroplach.

Można rzec, jak ręką odjął, ale czy to nie za piękne, żeby było prawdziwe? A może jakieś skutki uboczne? No niby niepożądanych skutków żadnych na pierwszy rzut oka brak. I do tego bezsprzecznie jest to technika działająca (wbrew wielu stwierdzeniom niedouczonych lekarzy), co potwierdzały liczne rzesze zadowolonych pacjentów – do gabinetu zawsze trudno było się dostać, jeśli ktoś nie był stałym pacjentem, mogąc umówić się na kolejną wizytę przy wyjściu z poprzedniej.

Ale tu pojawia się kilka pytań. Czy to znaczy, że wystarczy nam taki podręczny elektroniczny lekarz i nie musimy dbać o zdrowie? Faktycznie coś nie tak… I tu wychodzi szydło z worka. Owszem, w międzyczasie znacznie ograniczyłem spożywanie cukrów (choć słodyczy sobie nie odmawiałem), ale co do wielu zasad dbania o zdrowie (o których nie miałem pojęcia) się nie stosowałem. I choć samych problemów z gardłem nie miałem, to pojawiły się inne objawy, jak choćby alergiczny kaszel, który nie przechodził długi czas. Skąd wiem, że alergiczny i to na pyłki? Byłem wielce zdziwiony, gdy odkryłem, że stale duszący odruch kaszlu znikał po kilku minutach pobytu w Tesco, gdzie musieli mieć dobre filtry powietrza. Wszystko powracało tuż po wyjściu z tego sklepu! No i znów zaszła potrzeba skorzystania z usług Bicom (tym razem hurtowe sprawdzanie alergenów w poszukiwaniu sprawcy, czyli nowo nabytej alergii i bum – pyłek znaleziony, ale problem w tym, że odczulanie w trakcie pylenia nie gwarantowało nagłego zniknięcia objawów, skuteczność mogła być ale dopiero za rok w trakcie kolejnego pylenia tej samej rośliny).

czerwona lampka ostrzegawczaNo właśnie – w głowie zapaliła się czerwona lampka, choć początkowo efekt zaskakująco skuteczny, to chyba jednak nie tędy droga. Leczenie to tylko leczenie, jak łatanie dziur w prującym się ubraniu, o które nikt nie dba. O ile ja postanowiłem pójść o krok dalej, poszukując tej właściwej drogi, o tyle moi znajomi, którzy również namiętnie korzystali z usług biorezonansu, nie wyciągnęli wniosków i po kilku latach zaczęli zmieniać zdanie co do zachwalania tej nowoczesnej technologii. Bo w pewnym momencie musiały pojawić się i reakcje na inne alergeny, których to próbek w gabinecie już nie było, więc i możliwości kolejnych odczuleń już nie mogło być. I tak kończy się przygoda większości ludzi, którzy tylko odroczyli o kilka lat swoją zauważalność złego stanu zdrowia.

Po wielu latach wzbogacony o większą wiedzę wiem, do czego sprowadza się działanie tego urządzenia w praktyce. Otóż owe pierwsze pojawiające się alergie swymi objawami informują nas o tym, że stan zdrowia się pogarsza, a organizm reaguje niewspółmiernie do zagrożenia na niektóre pyłki, pleśnie czy produkty żywnościowe, które przedostają się do krwi (w zdrowym organizmie nie powinny się tam znaleźć). Wykonując zabieg biorezonansu zmuszamy jedynie organizm, aby wyłączył ową nadmierną reakcję na daną substancję, jednak cząsteczki owej substancji nadal mogą bezobjawowo krążyć we krwi, a jako że jej tam być nie powinno, obciąża to inne układy systemu odpornościowego, który potrafi zareagować uaktywnieniem reakcji alergicznej na inną substancję. To maskowanie jest zatem szkodliwe, jeśli nie podejmie się innych działań prozdrowotnych. A jak donoszą ci, którzy do wielu zachowań prozdrowotnych się zastosowali (w tym mój brat, który nie poddał się zabiegom biorezonansu), ich organizmy z biegiem lat bez żadnych kuracji odczulających potrafią powoli wychodzić z wcześniejszych alergii! I taka powinna być prawidłowa, choć nie najłatwiejsza do przebycia, droga do zdrowia. A jak ja tej drogi szukałem (i znalazłem), o tym w czwartej części Drogi do zdrowia.

8 komentarzy

  1. Kamila 13 maja 2017 Odpowiedz
  2. Darek 6 lutego 2018 Odpowiedz
    • Grzegorz 6 lutego 2018 Odpowiedz
      • Darek 6 lutego 2018 Odpowiedz
        • Grzegorz 6 lutego 2018 Odpowiedz
          • Darek 7 lutego 2018
  3. Piotr 25 lutego 2019 Odpowiedz
  4. ewa 14 lutego 2021 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.