Książka „Biedny milioner. Jak mieć wszystko, co trzeba i cieszyć się życiem” Tadeusza Niwińskiego to zbiór porad zwłaszcza dla początkujących w tematyce osiągania sukcesu finansowego. Autor zaczyna przekazywanie wiedzy od tego, że można zostać milionerem, zaczynając od zera. A do tego celu prowadzi prosta zasada (co prawda nie jedyna, aby się to powiodło), aby wydawać mniej, niż się zarabia. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem „Jeśli podzielić ludzi na dobrze zarabiających i mało zarabiających, to milionerami zostaną tylko ci dobrze zarabiający, którzy potrafią żyć skromnie”. Sam mam kolegę, który zarabia znacznie więcej ode mnie (pracuje może też ciut więcej), a nie ma żadnych wolnych środków – bo z nieznanych mi przyczyn nie potrafi zarządzać swoimi pieniędzmi i kontrolować racjonalności wydatków, mimo że jest bardzo dobrze wykształconym człowiekiem.
A co jeszcze można uznać za wyróżnik? „Biedacy uważają, że już wszystko wiedzą. Milionerzy uczą się i rozwijają bez przerwy” – to wręcz złota myśl, a wciąż wśród znajomych nie potrafię się z nią przebić, żeby przejrzeli na oczy… Kurczowo trzymają się biedy, czyli nie potrafią odwrócić ról, wyszukując przy tym wszelkie możliwe argumenty, aby nie czytać i zdobywać przydatnej wiedzy.
Autor podkreśla ciekawy aspekt, a mianowicie to, że każdy powinien mieć własną misję, coś co będzie naszym motorem napędowym pomagającym osiągnąć cel. Jest to zaprzeczeniem życia z dnia na dzień. Celem nie powinny być pieniądze same w sobie, lecz dzięki osiągnięciu celu powinno się też osiągnąć majątek pozwalający na bezpieczne i szczęśliwe życie nawet z samych odsetek. Autor stwierdza, że „milionerzy myślą jak ludzie sukcesu. To znaczy: szukają rozwiązań, a nie szukają winnych” – w pełni popieram takie podejście! Owo szukanie rozwiązań powinno przekładać się na prowadzenie własnej działalności, gdyż „trudno dorobić się, pracując dla kogoś”.
Dalsze aspekty omawiane w książce to na prawdę podstawy pokazujące dwie strony finansów, dodatnią z możliwościami oszczędzania i inwestowania (w tym sens procentu składanego) oraz ujemną, czyli tematykę długu (pożyczek, kredytów mieszkaniowych i kart kredytowych – i jak tym wszystkim zarządzać racjonalnie, aby minimalizować koszty długu). Rozdział 19 nazywa się wręcz „Niewolnictwo systemowe” i mówi całą prawdę o współczesnej roli długu w społeczeństwie, które sprowadza człowieka do roli współczesnego niewolnika: „O ile lepiej będzie się zachowywał pracownik, który ma w banku kredyt do spłacenia i za żadne skarby nie chce stracić pracy? Czy będzie posłuszny? Posłuszniejszy niż ktoś niezadłużony? Oczywiście”.
Warto przeczytać tą książkę jako jedną z pierwszych podczas własnego procesu transformacji z osoby bez perspektyw na człowieka sukcesu – a przy dobrych wiatrach wystarczy na tą lekturę jeden dzień (przy tym warto sobie robić odpowiednie notatki), bo książka nie jest długa, a wyjątkowo łatwo się ją czyta. Autor nawiązuje także do książki Zero ograniczeń, której autorem jest polecany przeze mnie Joe Vitale.
Do większości przemyśleń, o których wspomina autor doszedłem sam i bardzo podobne mamy poglądy (które określiłem tu mianem Slowlane+), co ciekawe w momencie czytania książki nawet mój zawód wykonywany jest identyczny z tym, który (przez dokładnie tyle samo lat) wykonywał Tadeusz Niwiński w podobnej firmie (a wynika to z podobnej pasji, jaką zaraziliśmy się w młodości). Różnimy się tym, że jestem znacznie młodszy i nadal mieszkam w Polsce, a autor od 1982 roku w Kanadzie i na Hawajach (w moim mniemaniu to raj na ziemi) na przemian po pół roku.